Wesoły Cmentarz

Weekendowy wypad za miasto i dwa nowe kraje, w których jeszcze nie byłem (Rumunia i Ukraina). Całkiem ciekawa opcja zwiedzania. Wybraliśmy się całą rodziną i z naszym kolegą z Ukrainy na wschodnie części Węgier oraz przygraniczne tereny sąsiednich krajów. Pierwsza na celowniku była Rumunia. Daria wyczytała, że za samą granicą znajduje się jedna z najsłynniejszych atrakcji Rumunii, wpisana na listę UNESCO - Wesoły Cmentarz. Dlaczego wesoły? Jak to wesoły? Ale wszystko po kolei.

 

 

Droga do cmentarza wiedzie przez wzgórza i lasy, i to tam udało nam się już zaliczyć dwie przygody. Najpierw na górskim zakręcie jeden kierowca pomyślał, że zdąży skręcić w lewo tuż przed nami. Droga pokryta piachem, zakręt dość spory, przez co widoczność słaba i odległości nie za duże. Tylko cudem udało nam się uniknąć zderzenia. Całe szczęście, że lewy pas był chwilowo wolny i udał się slalom między samochodami, bo wycieczka by się już skończyła.

 

Druga atrakcja to autobus... turlaliśmy się powoli za autobusem górskim szlakiem w ciągu samochodów. O tak zwykła sytuacja. Ale jakoś każdy, kto wyprzedzał autobus to trąbił na niego. O co tym ludziom chodzi? Zrozumieliśmy, jak jechaliśmy bezpośrednio za nim... Daria przyjrzała się bardziej i mówi: coś tam mu iskrzy przy podwoziu... a nie to nie iskry, to ogień... wyprzedzaj! I szybko wyprzedziliśmy busa, trąbiąc oczywiście. Dalej widzieliśmy tylko, że kierowca się zatrzymał i wszyscy zaczeli wysiadać. Potem odjechaliśmy. Ten autobus podobny do starego ogóra, przejechał ze 30 km, lekko paląc się przy podwoziu. 

 

 

Po wszystkich przygodach dojechaliśmy do miejscowości Sapanta, gdzie znajduje się ów cmentarz. Nie mogliśmy się już doczekać, aż będziemy mogli troszkę odpocząć i go zwiedzić. Nie było jednak jeszcze tak łatwo, na drodze kasjer i zakup biletów. Nie wiem, jak liczyć lokalną walutę, mam tylko euro. Przynajmniej komunikował się w języku angielskim, ale przy słowie komunikował pozostańmy. Dialog wyglądał miniej więcej tak:

Ja: Poproszę dwa bilety wejściowe dla osób dorosłych. Mam tylko euro, czy może być euro?

Kasjer: Może. 5 euro.

Daria: Tu w cenniku jest napisane, że dzieci też płacą.

Ja: Poproszę dwa bilety dla dorosłych i dwa dla dzieci.

Kasjer: 5 euro.

Znajomy: Ja nie mam gotówki, kup mi też bilet, potem się dogadamy.

Daria: Tu też napisali, że jest opłata za fotografowanie. I weź dwie pocztówki.

Ja: To jeszcze raz. Poproszę trzy bilety dla dorosłych, dwa bilety dla dzieci, dwa pozwolenia na fotografowanie i te dwie pocztówki.

Kasjer: 5 euro.

 

Muszę stwierdzić, że podoba mi się taki szybki kalkulator walutowy. (Po przeliczeniu waluty w domu, oczywiście okazało się, że Pan na tym nie stracił :)).

 

 

Wracając do cmentarza. Nazwa pochodzi od niebieskich, drewnianych nagrobków, które przedstawiają scenki z życia zmarłego. Pod obrazkami są wesołe wierszyki. Tekst nie zrozumiały dla nas, ale odgadywanie zawodu osoby zmarłej było nie lada atrakcją, szczególnie dla Szymona. Widok całego cmentarza także był dość oryginalny. Kolorowe nagrobki, z zabawnymi obrazkami. Może się to komuś nie podobać i kojarzyć z brakiem szacunku, ale ja wolałbym, żeby ludzie uśmiechali się nad moim grobem, niż płakali. Tam można odkryć piękne chrześcijańskie przesłanie, żeby korzystać z życia na ziemi, ale uśmiechać się do wieczności. Polecam każdemu, szczególnie, że to blisko oddalony od granicy punkt Rumunii i na pewno jedyny taki na świecie. Ukraina czeka...

Czytaj dalej

 

 

poprzednia     następna

 

 

Write a comment

Comments: 0