Mazury

 

Mazury od zawsze były moim ulubionym regionem Polski, no może od 1995 roku, gdy byłem tam pierwszy raz na obozie żeglarskim. Wtedy zaczęła się pasja, która trwa nieprzerwanie do dziś. Mieszkając w Polsce, nie wyobrażałem sobie wakacji bez żeglowania, w Budapeszcie tego elementu brakuje mi najbardziej. 

 

 

Kiedy brat z kolegami zaproponowali, żeby pojechać tam na tydzień w tym roku obudziły się we mnie stare odczucia o świetnych obozach. Zgodziłem się bardzo szybko. Pływaliśmy na tych samych jachtach z klubu żeglarskiego. Wieczorem ognisko i duże ilości dobrego trunku. Nie było specjalnie zwiedzania, choć jeziora przemierzyliśmy całe. 

 

 

Załoga była zgrana i dobrze zorganizowana, na żeglowanie było bardzo dużo czasu. Nie jest typowe, że na wakacjach wstaje się o 8:00 rano i dopływa o 20:00. Jednak mój plan zakładał dopłynięcie z miejscowości Ruciane-Nida na południu do Kanału Mazurskiego na północy i do tego zwiedzanie bunkrów na miejscu. 

 

 

Trasa została pokonana i mieliśmy jeszcze jeden dzień zapasu na posprzątanie żaglówki. Naprawdę wymagało to dobrej organizacji załogi. Nie będę się rozpisywał, kto zna klimat Mazur ten wie, jak tam jest. Przygody także się zdarzały, jak: naprawa silnika na wodzie czy słynny kociołek Panoramiksa oraz za słowami kolegi "tu jest tyle atrakcji" pozostaną dla wtajemniczonych.

 

Czytaj dalej

 

 

poprzednie     następne

 

 

Write a comment

Comments: 0