Gruzja: Dzień IX - Morze Czarne:

Droga powrotna z Mestii wyjaśniła, dlaczego Przewodnik po dojechaniu odetchnął z ulgą. Zobaczyliśmy na środku zawaloną ziemię i kopary robiące przejazd. Dla nas była to tylko godzinna przerwa, ale strach pomyśleć co by było, gdybyśmy przejeżdzali tą drogą, gdy ta ziemia się osunęła. Podobno takie rzeczy zdarzają się na tej drodze dość często. Zajechaliśmy po drodze na wielką zaporę z malowniczym jeziorem turkusowym, nie to było jednak celem naszej podróży.

 

 

Ten dzień miał być słonecznym odpoczynkiem nad Morzem Czarnym. Ucieszyliśmy się, gdy słońce przebijało się przez chmury. Na miejsce dojechaliśmy późnym popołudniem i zaczęliśmy od czarnych piasków na plaży Poti w Ureki. Plaża totalnie pusta, no w końcu początek listopada. Słońce jednak dopisało i mogliśmy pospacerować boso po nabrzeżu. Po krótkiej chwili namysłu postanowiłem pozwolić Szymonowi się zamoczyć, a sam wykąpałem się w morzu. Nie było zimno, około 22 stopni, a samochód mieliśmy przy samej plaży. Przewodnik powiedział, siedząc w kurtce na plaży, że jeszcze nigdy nikogo nie widział, kto by się kąpał w listopadzie w morzu.

 

 

Kolejny przystanek nad morzem to Batumi. Jeszcze zanim wjechaliśmy do miasta, zatrzymaliśmy się na targu rybnym, gdzie można było zakupić świeżą rybę, a w restauracji obok przyrządzić ją na grillu. W ten sposób zajadaliśmy rybki prosto z wody na wybrzeżu. Batumi to miasto - kurort, nieustępujący największym nadmorskim miastom na świecie. Miasto pełne nowoczesnych budowli, wieżowców, mieniących się kolorowymi światłami niczym Las Vegas. 

 

 

Promenada nadmorska z tysiącem palm, podświetlonych różnokolorowymi światłami. Jest tu krzywa wieża, koloseum czy budynek stojący do góry nogami. Dwie ogromne fontanny multimedialne, jedna z grą świateł, druga z efektami muzycznymi. Promenada, plaże, światła, muzyka na poziomie, jakiego nie powstydziłyby się kurorty z Lazurowego Wybrzeża czy hiszpańskiego Costa Brava. I to wszystko dużo, dużo, dużo taniej. Lody i gofry to jakieś grosze, do tego dobre hotele i atrakcje w postaci delfinarium. Spędziliśmy tam tylko jedno popołudnie i jeden wieczór, co wystarczy aby poczuć wakacyjny klimat miasta. To naprawdę perła Gruzji.

 

 

Niestety wszystkie podróże mają też swoją negatywną stronę. Ponieważ dość długo zwiedzaliśmy Batumi na miejsce umówionego noclegu przyjechaliśmy około 22. Pani właścicielka spała w obiecanym nam pokoju i powiedziała, że jest niedostępny i myślała, że już nie przyjedziemy. Zaproponowała w tej cenie pokoje lux. Niestety nie mieliśmy wyboru, gdyż było późno i nic byśmy nie znaleźli. Cena była dość duża, a pokoje w piwnicy z wilgocią i nieogrzewane. Dzieci nie chciały tam spać, ale jakoś po ubraniu ich w dresy i przykryciu kołdrą zasnęły. Wolałbym już spać w aucie, niż płacić za takie warunki. Niestety tym razem nie udało się trafić na okazję.

 

Czytaj dalej

 

 

poprzednia     następna

 

Write a comment

Comments: 0