Seunion, Delfy – Posejdon czy...?  

 

Seunion i Delfy dwa najbardziej magiczne miejsca, które odwiedziliśmy podczas całego pobytu. Dwa miejsca na zawsze wykute w mojej pamięci i jedyne dwa oglądane codziennie jako tapeta w moim służbowym komputerze. Absolutnie kategorycznie najlepsze! A dlaczego to takie dla mnie ważne... 

 

Seunion to półwysep na końcu którego znajduje się świątynia boga Posejdona. Nie było łatwo do niej trafić i mogliśmy podziwiać ją tylko nocą. Ale była wspaniale oświetlona i górowała na wzgórzu nad zatoką. Widok naprawdę niesamowity. Jest jednak w tym miejscu coś jeszcze. Pewna szczególna siła, która nie pozwala o tym miejscu zapomnieć. 

 

 

Dużą częścią tego odczucia jest na pewno to iż jestem żeglarzem. Nie jakimś wilkiem morskim, raczej żeglarzem „szuwarowo-bagiennym”. Nie pływałem po morzach, głównie po Mazurach, za to je znam bardzo dobrze i tam mogę naprawdę poczuć wiatr w żaglach. I właśnie tutaj, gdzie od przez setki lat ludzie prosili o pomyślne wiatry i łaskawe morze podczas wypraw, jest jakaś szczególna atmosfera. Ciężko to opisać, raczej trzeba uwierzyć.

 

 

Drugie z „magicznych” miejsc to Delfy. W czasach starożytnych znajdowała się tu najsłynniejsza wyrocznia. Jest też doskonale zachowane miasteczko i kompleks skarbców przy świątyni Apollina. Każde miasto-państwo starożytności chciało bowiem zyskać przychylność wyroczni. Dodatkowo można zobaczyć stadion czy amfiteatr.

 

 

A dlaczego te „kamienie” to takie szczególne miejsce. Troszeczkę ma to związek z grą komputerową w która grałem w czasach liceum. Jednym z cudów świata, była owa wyrocznia, a mi podobał się strasznie film ją przedstawiający. Jeszcze wtedy zobaczenie jej na własne oczy było dla mnie nie do pomyślenia. 

 

 

Nie przeszkadzało mi wcale, że filmik znany z dzieciństwa był mocno zmyślony. Wyrocznią okazał się mały głaz w środku kupy kamieni. A gdzie ten majestatyczny portal w którym można było zobaczyć przyszłość, niczym w oknie wszechświata?! Pamiętam go dobrze z filmiku. On też jet w Delfach. Ale nie tam gdzie świątynia Apollina, nie tam gdzie wyrocznia i Święty Krąg... tylko 3km dalej poniżej tam gdzie świątynia Ateny. No ale co tam... idziemy! 

 

 

Na miejscu okazało się, że to właściwie nawet nie świątynia Ateny, tylko tolos. I nikt nie wie do czego to służyło. Jednak kiedy się przed nim stanie i popatrzy na trzy pozostałe kolumny tworzące jakby okno portalu. To aż ciarki po plecach przechodzą. Nic dziwnego, że to najczęściej fotografowany obiekt w Grecji. Dla mnie to właśnie tutaj jest sławna wyrocznia i mityczny portal.

 

 

Opisałem dwa ciekawe i intrygujące miejsca. Ba! Pozwolę sobie na stwierdzenie, że nawet magiczne. Ale jaka magia o co chodzi?! Żaden opis nie ma na celu propagowania magii w dosłownym znaczeniu, raczej myślę o magii miejsca. Jest jednak coś co strasznie mnie męczy, kiedy odwiedzam miejsca starożytnego kultu, a nawet denerwuje. Określanie tych miejsc słowami pogaństwo i traktowanie z pogardą. 

 

Kręgi mocy, świątynie czy miejsca kultu odpowiadały potrzebom ludzi, które w nich tkwiły od czasu stworzenia. Nawet jak nie dane było im poznać Prawdy, zaspokajali swoje potrzeby w ten właśnie sposób. Nie mogę jak inni skakać po kamieniach ustawionych w krąg czy dłubać gwoździem w pradawnym, prymitywnym, ale zawsze ołtarzu. Nie interesuje mnie kto tam kiedyś przebywał, to miejsce wiary i zasługuje na szacunek! Kim jesteśmy jeżeli pozwalamy na dewastowanie i gardzenie miejscami modlitwy? Przecież tam przez setki lat przychodzili ludzie tacy jak my, z takimi samymi pragnieniami jak my, może forma była inna, ale cel ten sam: umocnić Wiarę, otrzymać Nadzieję i poznać Miłość.        

Czytaj dalej

 

 

poprzednia   następna

 

 

Write a comment

Comments: 0