Lund – miasteczko studenckie!

 

Lund znane jest przede wszystkim z uniwersytetu. Właściwie to można powiedzieć, że całe miasto to jeden wielki kampus uniwersytecki. Wszędzie są wydziały i pracownie naukowe, a tam gdzie ich nie ma to tereny rekreacyjne dla studentów. Jeden z najpiękniejszych budynków w mieście to rektorat. 

 

 

Lund stało się celem naszej podróży z tego samego powodu. Warsztaty i spotkanie naukowe mojej żony. Udało nam się znaleźć przytulne mieszkanie niedaleko centrum. Hmmm w zasadzie to informacja zbędna, bo nie wiem gdzie w Lund są mieszkania daleko do centrum. Mieliśmy jednak bardzo miłego gospodarza. Udostępnił nam rower, aby dojazdy na uczelnię mojej żony były szybsze i wygodniejsze. Naprzeciwko mieszkania był mały plac zabaw, a w okolicy dwa parki z bardzo dużymi placami dla dzieci oraz ogród botaniczny. Pogoda dopisywała, nie mieliśmy specjalnie planów na intensywne zwiedzanie, gdyż nie było za bardzo co zwiedzać. 

 

 

Spacerowaliśmy, bawiliśmy się, wypoczywaliśmy. Znalazło się dużo czas na próbowanie miejscowych produktów. W tym miejscu trzeba wymienić tradycyjny szwedzki chrupki chleb, który smakował wspaniale i był idealnym pieczywem do porannych i wieczornych posiłków. Jednak to co w każdej chwili chciałbym sprowadzić i zjeść to cukierki z kardamonem. Niesamowita sprawa! Małe kuleczki, a radość ogromna. To bez wątpienia najlepsze słodycze jakie jadłem w moim życiu. Wspaniale smakują wieczorem popijane miejscowym cydrem z jabłek. Cydr to także osobny temat w Szwecji. Od tego wyjazdu stał się najchętniej pijanym napojem podczas wieczornego oglądania filmów czy seriali. Koniecznie trzeba spróbować cydru i kardamonowych cukierków ze Szwecji.

 

 

Drugi obiekt, poza uniwersytetem, który jest najbardziej znany w Lund to katedra. Położona na dużym placu, tuż obok starówki miejskiej. Styl romański, dość surowy, przez co sprawia wrażenie budowli pamiętającej najstarsze czasy. Tutaj dawniej koronowano władców Danii. Był to bez wątpienia ulubiony obiekt Szymona. No właśnie... jak to?

 

 

Dziecko lat 4 lubi katedrę? Lubi zwiedzać muzea? W ogóle lubi "ZWIEDZAĆ"? Przecież słowa zwiedzać nie ma w dziecięcym słowniku. Niestety w niektórych dorosłych słowniku też nie ma. Zastępuje je słowo kanapa, gra komputerowa, telewizor, alkohol. Zwiedzanie z dziećmi wymaga dużo więcej przygotowań i wysiłku, ale daje dużo więcej satysfakcji i powoduje, że zapamiętujemy dużo lepiej zwiedzane miejsca. Mógłbym nawet użyć formy "odkrywane" miejsca. Dobrym przykładem jest właśnie nasze zwiedzanie katedry w Lund... Zawsze można wejść... popatrzeć i powiedzieć tylko "bądź cicho i nie biegaj to jak wyjdziemy kupie Ci lody". Ciekawe jak po takim tekście dziecko ma zadać inne pytanie jak "kiedy wyjdziemy i kiedy te lody".

 

 

Szymon na wstępie jest pomocnikiem w zwiedzaniu... "Synku słyszałem, że tutaj jest znana figura Matki Bożej. Pomożesz mi znaleźć?" "Popatrz tutaj św. Jerzy... Widzisz co on robi? Tak walczy ze smokiem, bo to był wielki rycerz." Najlepszym jednak sposobem jest zapoznać się z miejscowymi legendami. Jk takowych nie ma to musimy jakąś stworzyć. To o rycerzu, to o pięknej w komnacie, czy smoku w piwnicy. 

 

 

Na nasze szczęście w katedrze w Lund w katakumbach mieszka olbrzym. Dawniej chciał zniszczyć katedrę i został zamieniony w kamień, a teraz podtrzymuje jeden z filarów. Tak mówi legenda. Jak dorzucimy troszkę opowieści, co było przed tym jak chciał katedrę zniszczyć i dodamy poszukiwanie olbrzyma to zabawa gwarantowana w połączeniu ze zwiedzaniem. I stara romańska katedra staje się najciekawszym obiektem w mieście. Najlepszy dowód? Dwa dni później... "Tato, a dziś też pójdziemy spotkać olbrzyma?!

 

Czytaj dalej

 

 

poprzednia   następna

 

 

Write a comment

Comments: 0