Gruzja: Dzień III Mccheta i Gruzińska Droga Wojenna:

Trzeci dzień zaczęliśmy od zwiedzania położonego nad dawną stolicą Gruzji, Mcchetą, Monastyru Dżwari. Dżwari znaczy krzyż, i to tutaj według przekazu miała się modlić św. Nino i postawić krzyż. Później w VI wieku zbudowano monastyr. Widok z monastyru na Mcchetę robi wrażenie, jednak największa rzecz, jaka mnie ujęła w tym miejscu, to czas w którym powstał. Mówimy tutaj o kościele, który stanął 400 lat przed tym jak Polska przyjęła chrzest. Naprawdę doświadzczenie ogromu historii wieków w jednym miejscu. Wszystko z zachowaniem tradycji i bez turystycznych zmian zachowało się do dnia dzisiejszego.

 

 

Trochę inny klimat panuje, kiedy już zejdziemy z góry do Mcchetii - dawnej stolicy, jednak współcześnie odremontowanej. Miasteczko oferuje liczne bazary z pamiątkami oraz miejsca, gdzie można napić się soku z granata lub innych domowych wyrobów. Jeżeli jednak wyjdziemy troszkę ponad turystyczne stragany, można podziwiać kompleks katedralny Sweti Cchoweli z Cerkwią Przemienienia Pańskiego. To tutaj można poznać początki państwowości gruzińskiej, tutaj są grobowce pierwszych władców i królów, w tym Wachtanga Gorgasaliego. Bogactwo kulturowe i religijne Gruzji sprawia, że człowiek może poczuć duży mistycyzm tych historycznych budowli. Nie ma znaczenia własne wyznanie i czy ktoś jest wierzący, czy nie. Już od setek lat przed powstaniem naszego kraju, ludzie przychodzili tutaj prosić o zdrowie i pomyślne dni. Przychodzili, gdyż wewnątrz tych budowli otrzymywali Nadzieję i mogli pozostawić swoje zmartwienia i troski.

 

 

Drugi etap tego napiętego dnia to przejazd Gruzińską Drogą Wojenną. Cała droga jest bardzo ładna, położona w górach Wielkiego Kaukazu. Myślę, że to jedna z największych atrakcji Gruzji i bez wątpienia numer jeden, jeżeli ma się ograniczony czas. Pierwszym przystankiem na drodze jest twierdza Ananuri, położona nad wielkim zbiornikiem wodnym na rzece Aragwi. Twierdza wygląda bardzo masywnie i malowniczo na tle gór i wielkiego jeziora. Tutaj przybywają Gruzini w lecie, aby odpocząć. My mieliśmy prawie cały brzeg wyłącznie dla siebie. Nie było turystów, spacerowaliśmy, a dzieci wrzucały kamienie do wody. Doskonałe miejsce na odpoczynek przed dalszą drogą. Cała droga nie jest łatwa do pokonania, gdyż często są zwężenia oraz duży ruch transportu transgranicznego.

 

 

Przy drodze zatrzymaliśmy się na miejscu widokowym w Gaudauri, gdzie z wybudowanego beteonowego tarasu widokowego podziwialiśmy panoramę Kaukazu Wielkiego. Miasteczko zyskało na znaczeniu po wybudowaniu w nim kurortu naraciarskiego. Dla nas było to gniazdo w górach, gdzie widoki zapierały dech w piersiach. I tak dojechaliśmy do miejsca noclegu... to Stepancminda. Dlaczego właśnie tutaj trzeba przyjechać... to będzie w opisie kolejnego dnia. Ja muszę jeszcze dodać, że tego dnia po zakwaterowaniu udaliśmy się na granicę z Rosją, gdzie jest mały monastyr i przejście graniczne. Warto zobaczyć jak w wielkim kanionie kolejki tirów czekają na odprawę. Dzień wypełniony jak trzeba! 

 

 Czytaj dalej

 

 

poprzednia     następna

 

Write a comment

Comments: 0