Nasz Budapeszt

I w tym miejscu złamię troszeczkę moją zasadę o nie promowaniu „ramówki”. W sumie to ta zasada jest z założenia błędna, bo wiadomo, jak jesteś w Budapeszcie to jest lista którą musisz zobaczyć. Postanowiłem nadać tej liście dużo subiektywnych przeżyć i odczuć. Co z tego wyjdzie… zobaczymy!

 

Po pierwsze, jeżeli ktoś mnie zapyta o jeden obiekt… jeden strzał z tysiąca atrakcji… co bym wybrał… bez wątpienia Parlament. Dla mnie jest to niesamowity. Piękny z zewnątrz i w środku. Ciężko go porównać z jakimś innym obiektem. Naprawdę wygląda wspaniale.

 

A gdybym miał tylko godzinę… przejazdem przez miasto… to spacer nad Dunajem i widok na wzgórza budańskie, szczególnie nocą. Można zabrać się na statek i podziwiać. Nie trzeba wybierać opcji drogiej statkiem wycieczkowym. Można popłynąć statkiem komunikacji miejskiej z tarasem za 6 zł, efekt ten sam. Widok krajobrazu miejskiego w Budapeszcie nie ma porównania. Na długim odcinku Dunaju widzimy 5 mostów, pomnik na górze Gelerta, Zamek Królewski, Kościół Macieja, Parlament i wiele innych pięknych budowli. W nocy wszystko pięknie oświetlone. Widok piękny zarówno z mostu Wolności, jak i mostu Małgorzaty. Z góry Gelerta, Baszt Rybackich i brzegu pesztańskiego. Jednym słowem, nie ważne gdzie stoisz możesz się zachwycać wspaniałym widokiem. Można poświęcić wiele czasu na spacery i podziwianie, ale godzinka też wystarczy. 

 


 

Dłuższy pobyt pozwala na zobaczenie innych interesujących miejsc. Mnie bardzo podoba się starówka budańska. Nie tylko kościół Macieja i Zamek Królewski, ale to co pomiędzy nimi. Przechadzając się najstarszymi uliczkami, uwielbiam oglądać małe kamieniczki, skwery i kawiarenki. Nasza ulubiona to mała niepozorna kawiarnia z pysznymi „kremówkami”. Są smaczne i niedrogie, jak z najstarszej cukierni w mieście. Ciężko sobie wyobrazić, że te małe ciastka zamawiali Habsburgowie na imprezy w Wiedniu. Dowiedzieliśmy się tego dużo później niż odkryliśmy sami tą cukiernię. Atmosfera starówki przenosi człowieka do małego średniowiecznego miasteczka, aż trudno uwierzyć, że to serce wielkiego, ponad półtoramilionowego miasta.

 


 

Do naszych ulubionych miejsc należą także inne, mniej uczęszczane przez turystów miejsca. Najlepszym tego przykładem jest mały ogródek japoński na wyspie Małgorzaty. Można tam karmić kaczki, ryby i żółwie. Szymon uwielbia tam jeździć.

 


 

Wiele rzeczy jest niezauważalna na pierwszy rzut oka i często umyka zwiedzającym. Żeby poczuć w pełni klimat miasta, trzeba usiąść na schodach nad brzegiem rzeki, podziwiać i popijać zimne piwko, podobnie jak wielu młodych Węgrów. Inna rzecz nadająca urok temu miastu to ludzie. „Schody nad Dunajem” miejsce spotkań przy piwie, w lecie zatłoczone. Plac Deak’a zatłoczony wieczorami jak rynek wrocławski. Jesienią zapach grzanego wina na każdej uliczce w centrum. „Mali Czarodzieje” w wielkich kapeluszach i pelerynach, sprzedający pieczone kasztany prosto z kociołka. Wesoły Pan, który gra na kieliszkach zawsze przy bulwarze za pomnikiem Petofiego. To jest piękna strona miasta niedostępna na pocztówkach i zdjęciach. Mnóstwo rzeczy zostało przez nas jeszcze nie odkryte, co powoduje, że każdy nowy spacer jest, jak to mówi Szymon – przygodą.

 

Czytaj dalej 

 

 

poprzednia   następna

 

 

Write a comment

Comments: 0