Na przystawkę Meteory...

Grecja, Grecja i... Grecja! Tak to już trzeci raz jak udało nam się spędzić trochę czasu w Grecji. Nigdy jeszcze żaden kraj nie był odwiedzany przez nas tak często. Tym razem okazało się, że do Grecji zawsze warto wracać... Ten wyjazd był także intensywny, jeśli chodzi o liczbę zwiedzonych miejsc. Jak to ktoś opisał... "Zwiedziliście więcej miejsc w dwa tygodnie niż my w dwa lata".

 

 

Granicę z Grecją przekraczalimśmy od strony Macedonii, grzechem byłoby więc nie skorzystać i ominąć Meteory. Szczególnie, ze to jedna z największych atrakcji kontynentalnej Grecji. Klasztory zbudowane na wysokich skałach, wysoko w chmurach. Zapowiadało się ciekawie. Pierwszy szok przeżyłem już zbliżając się do owego miejsca z klasztorami. Nie sądziłem, że są to samotne skały wyrastające niemal z równiny. Widok ogromnych kamieni sam w sobie robi ogromne wrażenie, zanim ktoś zdąży się zastanowić, że tam wysoko jeszcze są budowle. Dostępnych dla zwiedzających jest sześć monastyrów, cztery męskie i dwa żeńskie. Postanowiliśmy, że zwiedzimy wszystkie po koleji, choć to nie lada wyzwanie, gdyż zazwyczaj ludzie planują na to dwa dni. My mieliśmy 5 godzin i dwójkę dzieci :)

 

 

Zadanie znacznie się utrudniło już przy pierwszym meteorze Ajos Nikolaos (Świętego Mikołaja Odpoczywającego), gdyż prowadzi do niego 80 schodów. Niby nie jest to dużo, ale stopnie są bardzo strome, a przejścia wąskie. Do tego trzeba dołożyć dziecko w nosidle na plecach i drugie spacerujące za rękę. Warto jednak podjąć trud, gdyż klasztor jest dość ciekawy i nieco inny niż pozostałe. Drugim klasztorem był Warlaam (Warłama). Nie jest zbyt przeludniony, gdyż trzeba wdrapać się na ponad sto schodów, a znajduje się blisko Wielkiego Meteoru. No ale jak wszystkie to wszystkie! Trzeba zwrócić uwagę, że ciekawa jest sama droga do tego monastyru, gdyż czasami przechodzi się przez otwory w skale. 

 

 

Kolejnym punktem zwiedzania był wspomniany już Megalo Meteoro (Wielki Meteor, Przemienienia Pańskiego). Jest on położony na najwyższej skale w całych górach i trzeba pokonać około 200 schodów, aby się tam dostać. Jest to jednak obowiązkowy punkt programu zwiedzania. Byliśmy już mocno wyczerpani, po dotarciu na górę. Ponieważ jest to największy kompleks, warto tam zatrzymać się i trzoszkę odpocząć. Pomimo małej ilości czasu, postanowiliśmy zwiedzić go bardzo spokojnie. Był czas na muzeum, kościół oraz zdjęcia z punktu widokowego. Warto to miejsce wybrać na odpoczynek i poznanie życia mnichów. 

 

 

Następnie wróciliśmy do pominiętego wcześniej, żeńskiego klasztoru Rusanu (Świętej Barbary). Klasztor nie jest zbyt duży, za to ma stosunkowo łagodne podejście. Ponieważ jest prowadzony przez mniszki, ma zupełnie inny charakter. Jest mniejszy, z małym ogródkiem w środku. Panuje tu atmosfera spokoju i wyciszenia. Doskonałe miejsce na krótką refleksję oraz podziwianie widoku na Wielki Monastyr z daleka. 

 

 

Nieco zmęczeni wspinaniem na ogromne skały ruszyliśmy do piątego Ajias Triados (Świętej Trójcy). Monastyr sam w sobie nie zapadł mi szczególnie w pamięci, gdyż był podobny do poprzednich. Była jednak jedna znacząca różnica, nie spotykana wcześniej. Wejście na skały nie było blisko parkingu. Poza ogromną ilością schodów, musieliśmy pokonać podejście pod skałe i potem do samochodu.

 

 W tym miejscu nasz plan upadł. Wiedzieliśmy, że już nie mamy siły na wspinaczkę do ostatniego klasztoru. Nie było też specjalanie czasu, gdyż do zamknięcia było 30 minut i jeszcze musieliśmy dojechać tego dnia do Aten. Trudno, czasami plany trzeba korygować, nie można zrobić wszystkiego. Żona zaproponował jednak, abyśmy chociaż podjechali na parking i popatrzyli jak ten klasztor wygląda.

 

Ku naszemu zaskoczeniu parking był na tym samym poziomie co monastyr. Wystarczyło prześć mały mostek między skałami i już było się w środku, zero schodów po drodze. I tak udało nam się zwiedzić ostatni, szósty monastyr Ajos Stefanos (Świętego Stefana). Byliśmy bardzo zadowoleni i dumni z naszych dzieci, które okazały się bardzo wytrzymałe.

Czytaj dalej

 

 

poprzedni     następny

 

 

Write a comment

Comments: 0